15 czerwca 2016

Torpedownia w Babich Dołach

Wybudowana 300 metrów od brzegu. Przez to widoczna jak na dłoni z wielu kilometrów, przypomina nieco opuszczony zamek. Mało kto dziś pamięta, że niegdyś łączyło ją z lądem długie molo, po którym transportowano torpedy. To, co zaś dziś przypomina mury obronne, to tak naprawdę ściany wielkiej hali. Torpedownia była bowiem wielką halą montażową oraz magazynem sprzętu do próbnych strzelań. Dlatego też budynek wyposażono w sporą wieżę, zwróconą w stronę zatoki. Obserwowano z niej bieg torped. Tych najnowszych i najbardziej tajnych, stanowiących część tak zwanych cudownych broni Hitlera - akustycznych i magnetycznych.

Ruiny w Babich Dołach to część wielkiego poligonu torpedowego, jaki Niemcy urządzili podczas wojny na terenie Zatoki Gdańskiej. O takiej, a nie innej lokalizacji zdecydowały spokojne wody zatoki oraz brak możliwości przeprowadzenia przez aliantów skutecznych nalotów.

Poligon składał się dwóch obiektów: najbardziej znanego budynku, czyli Torpedowaffenplatz Hexengrund oraz bliźniaczego - Torpedo Versuchsanstalt Oxhoft, znajdującego się koło portu wojennego na Oksywiu (dziś znajduje się tam baza komandosów Marynarki Wojennej "Formoza") oraz punktów obserwacyjnych, posadowionych wzdłuż mierzei helskiej. Oba budynki na lądzie połączone były kolejką wąskotorową. W budynku na Oksywiu badano torpedy dla Kriegsmarine, zaś obiekt w Babich Dołach służył Luftwaffe.

Jako pierwszy - już w 1940 roku - Niemcy uruchomili obiekt na Oksywiu. W tym samym roku postanowiono wybudować drugi, bliźniaczy budynek dla Luftwaffe. Oddano go do użytku w 1942 roku. Budowa poligonu w Luftwaffe przyczyniła się też do budowy dużego lotniska wojskowego. Niemcy musieli zbudować na nim infrastrukturę, umożliwiającą starty różnego typu - często ciężkich maszyn: Ju-52, Ju 87, He-111, Me-108, FW189.

W maju 1945 roku z pomostów obu torpedowni ewakuowano wojska niemieckie z Oksywia na Hel. Po wojnie tę oksywską zagospodarowano na potrzeby wojska. Drugi obiekt - należący do Luftwaffe - popadał coraz bardziej w ruinę. Z czasem osunęła się do morza frontowa ściana budowli, a pozostałości drewnianego pomostu, zostały wysadzone w powietrze przez marynarkę wojenną. Opuszczony, stał się domem dla wodnych ptaków, a także babek byczych, czyli żarłocznych rybek, przywiezionych nad zatokę przez statki z Morza Czarnego. Pojawiają się tu też regularnie komandosi, płetwonurkowie, żeglarze i artyści.








1 komentarz:

makroman pisze...

Bardzo ciekawy obiekt.